Zupełnie otępieni poszliśmy za ojcem w miejsce, którego w życiu na oczy nie widziałam, choć sądziłam, że znam swój dom lepiej niż ktokolwiek, widocznie się myliłam. Jakże typowo schowane, za regałem z książkami w biblioteczce, były schody do piwnicy. Nie była ona jednak pospolita. Ściany pokrywała złotobrązowa tapeta, w niektórych miejscach nieco zmurszała i poodrywana, ale nadal pięknie wyglądająca. Wzór na niej przedstawiał pęki róż oraz ognia i innych żywiołów. Przystanęłam na chwilę, by dotknąć szorstkiej nawierzchni, sądziłam, że będzie to scena iście z książki, iż ożyją obrazy, we mnie wstąpi jakaś pradawna siła i będę niepokonana, ale moje wyobrażenia nie miały się w niczym do tego, co się stało. Nie stało się nic. Otrzeźwił mnie śmiech mojego ojca, od jak dawna tego nie słyszałam... nie byłam pewna. Wiedziałam, że było to zanim jeszcze poszłam do szkoły. Później moje dni wypełnione były nauką etykiety, zachowań godnych panny z dobrego domu i odrabianiem lekcji. Oczywiście czasem zdarzało mi się uciec. Okno na parterze dawało mi tą możliwość, ale moment odkrycia go przez Katarzynę zmienił tę, żyłam, jak ptak w klatce. Szybkim ruchem odwróciłam się w kierunku mężczyzn i podreptałam za nimi, wcześniej jednak posyłając w ich kierunku uśmiech godny zabójcy. Im głębiej schodziliśmy, tym ciemniejszy stawał się korytarz. Szkoda, że nie poczekałam chwili zanim tu przyszłam, mogłam przecież poćwiczyć wyczarowywanie ognia, a teraz po prostu go użyć, aby oświetlić mrok, którego szczerze nie lubiłam. Coś puszystego, o małych łapkach i zimnym nosie, przebiegło mi po nogach, a ja skwitowałam to jednym, przeciągłym i głośnym piskiem, którym zwróciłam na siebie uwagę rozbawionych do łez towarzyszy, zauważając także, że w ciągu kilku minut znajomości Dawid potrafił wydobyć z ojca ten dźwięk, a ja starałam się to zrobić od kilku lat. Delikatnie stawiałam kolejne kroki, przezorny zawsze ubezpieczony, idąc po kamiennych stopniach coraz niżej i niżej, zostając w tyle. Ich nierówna powierzchnia dała się czuć nawet przez moje buty, które zwykłam nazywać marną podróbą marki Addidas, aczkolwiek bardzo wygodną. Gęsia skórka, spowodowana nagłą zmianą temperatury, ogarnęła całe moje ciało, a ja chciałam tylko się stamtąd wynieść. Mniejsza o to, że ojciec wiedział, że mogę być czarownicą, a to co mi pokaże może mi się przydać, nie lubię zimna. Zima to dla mnie pora roku, której mogłoby nie być. Jedyne co mogę strawić z lodówki to lody. Wreszcie doszliśmy do celu. Obrzuciłam spojrzeniem postać Dawida, która wydawała mi się bardziej spięta niż postronek. Wszystkie mięśnie miał napięte do niemożliwości, czekał na atak.
Tadeusz otworzył największą za skrzyń znajdującą się w pokoju, w którym tapetę zastąpiły szare, mokre, zimne i stare kamienie, za to posadzka była wyłożona kafelkami w jednolitym kolorze żółci łamanej brązem. Zastanawiałam się skąd one się tu wzięły, nie mogłam z pamięci wyłowić wspomnienia ojca w brudnych ciuchach siedzącego w kuchni po skończonej robocie, więc musiał zrobić to w tajemnicy. Nagle pomieszczenie stało się strasznie jasne. Oślepiło to obu mężczyzn, ale nie mnie. Światło to emanowało ciepłem. Ciągnęło mnie do siebie. Wzywało mnie po imieniu. Anika. Anika. Anika. Byłam coraz bliżej, choć Dawid próbował mnie powstrzymać łapiąc mnie w tali obiema rękami, co szybko zostało zakończone przez ojca. Wyciągnęłam ku temu rękę. Dotknęłam esencji czubkami palców, a przyjemne ciepło przepłynęło od niej do mnie. Zagłębiałam się powoli, zamknęłam oczy, by napawać się owym uczuciem. To coś zaczęło łączyć się ze mną. Moje ciało wchłaniało energię niczym gąbka wodę, łączyło się z moją krwią, mięśniami, a później doszło do mózgu. Wszystko się skończyło właśnie w tym momencie. A z cudownego otępienia wyrwał mnie ojciec.
Tadeusz otworzył największą za skrzyń znajdującą się w pokoju, w którym tapetę zastąpiły szare, mokre, zimne i stare kamienie, za to posadzka była wyłożona kafelkami w jednolitym kolorze żółci łamanej brązem. Zastanawiałam się skąd one się tu wzięły, nie mogłam z pamięci wyłowić wspomnienia ojca w brudnych ciuchach siedzącego w kuchni po skończonej robocie, więc musiał zrobić to w tajemnicy. Nagle pomieszczenie stało się strasznie jasne. Oślepiło to obu mężczyzn, ale nie mnie. Światło to emanowało ciepłem. Ciągnęło mnie do siebie. Wzywało mnie po imieniu. Anika. Anika. Anika. Byłam coraz bliżej, choć Dawid próbował mnie powstrzymać łapiąc mnie w tali obiema rękami, co szybko zostało zakończone przez ojca. Wyciągnęłam ku temu rękę. Dotknęłam esencji czubkami palców, a przyjemne ciepło przepłynęło od niej do mnie. Zagłębiałam się powoli, zamknęłam oczy, by napawać się owym uczuciem. To coś zaczęło łączyć się ze mną. Moje ciało wchłaniało energię niczym gąbka wodę, łączyło się z moją krwią, mięśniami, a później doszło do mózgu. Wszystko się skończyło właśnie w tym momencie. A z cudownego otępienia wyrwał mnie ojciec.
-Stało się. Pierwsza pochodnia płonie. Jeszcze tylko musi popłynąć strumień, wyrosnąć drzewo, zawiać wiatr i oczywiście objawić się kwintesencja. Czeka nas długa droga i wiele poszukiwań. Nie możemy jednak opuścić tego zadania. Córeczko otworzyłaś krąg żywiołów.
-Że jak? To znaczy, że są jeszcze inni czarodzieje?
-Tak, prawdopodobnie rozwiani po całym świecie. Na trop jednego wpadłem dosyć dawno, ale nie mogłem prowadzić śledztwa dalej, ponieważ do tego potrzeba czarodzieja. Teraz możemy zacząć szukać od nowa. Ty będziesz naszą przepustką, bo nie sądzę, że Dawid będzie chciał cię puścić.
-Oczywiście, że jadę z nią. Nie ma innej możliwości.
-Skoro tak, to chodźcie, muszę załatwić sobie wolne... dużo wolnego.
-Przepraszam, że pytam, ale czy mogę zabrać ze sobą kilku dobrych znajomych ?
-Ilu?
-Tylko dwóch.
-A Mateusz? On też powinien pojechać z nami szczególnie, że ma jakieś wtyki Tam - stwierdziłam, przy ostatnim słowie patrząc delikatnie do góry, co nie umknęło mojemu ojcu.
-Macie ze sobą Anioła? Niemożliwe. Oni od tak nie chodzą sobie po świecie, są na to zbyt... dobrzy.
-Mamy, nazywa się Mateusz i zaszedł mojemu koledze za skórę. Coś czuję, że możemy nie poznać polanki, gdy tam wrócimy.
-Tato! - zwróciłam się do Tadeusza, szykując rewelację i mając nadzieję, że ma na tyle zdrowe serce, by nie zejść na zawał - Mój dom spłonął.
Szykowałam się na wszystko, ale nie na to co usłyszałam.
-Wiem o tym, bo ja sam sprowadziłem ten pożar. Chciałem sprawdzić czy płomienie cię przyciągną i tak się stało. A z tego co mi ktoś doniósł nowa chata już tam stoi, a to zapewne zasługa tego młodzieńca.
-Tak, proszę pana.
-Tak, proszę pana.
Ojciec miał racje, przecież wtedy oczekiwałam rozmowy z chłopakami, ale coś ciągnęło mnie do domu pod zasłoną zmęczenia, które przeszło, gdy tylko zbliżyłam się do płonącej sterty desek. Czyli od dziecka moja przyszłość była przesądzona. Skojarzyłam, że wszystkie zabawy świecami przy wigilijnym stole, zapałkami, którymi podpalałam kartki i przyciąganie do ognia w kominku, to wszystko były oznaki mojej przynależności do żywiołu ognia.
~~
Na górze czekała na nas matka ze świecą. Stała w tym swoim dopasowanym kostiumie, w którego skład wchodziła kremowa garsonka, biała koszula i spódnica do połowy łydek, a na nogach założone miała zwykłe, ciemne balerinki. Stała jak sparaliżowana, gdy dostrzegła w jakim stanie są ubrania naszej trójki. We włosach mieliśmy pajęczyny, buty były całkiem białe od wszechobecnego kurzu, moja fioletowa bluzka nosiła na sobie ślady kontaktu z esencją, a spodnie całkiem przesiąkły zapachem stęchlizny. Z innymi nie było lepiej. Oczy mojej matki zrobiły się wielkości spodka, gdy ujrzała wychodzącego za nami Tadeusza. Było to dla niej nie do zniesienia. Jej ułożona córka wpada do domu z chłopakiem, który mimo że posiada wiedzę o eleganckim zachowaniu, to jednak idzie za mną jak w dym do ciemnego korytarza, a sam ojciec wspomaga nas w naszym niewychowaniu i idzie gdzieś w nieznany jej kąt domu, do tego nieposprzątany. To musiał być dla niej wielki szok. Ręce jej zadrżały, świeca z cichym uderzeniem spadła na podłogę. Ojciec złapał moją rodzicielkę za ramiona i podprowadził do kanapy. Tam ją zostawił, by pójść do jednej z trzech łazienek na parterze i zawołać, abyśmy poszli się przebrać, co też uczyniliśmy. Zaprowadziłam Dawida do mojego starego pokoju, który posiadał plus w postaci łazienki. Przeszłam po miękkim dywanie, w którym zatopiłam stopy obnażone z butów, otworzyłam dębową szafę i wyjęłam z niej znoszoną bluzkę oraz parę dresów. Ciemnowłosemu podałam bluzę o trzy rozmiary na mnie za dużą i podobne do moich spodnie. Jego ciuchy nadawały się tylko do prania. Szybkim krokiem przemierzyłam drogę z jednego końca pokoju do drugiego, po czym zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Szybko zdjęłam brudne ubrania i zastąpiłam je w miarę uchodzącą w tłumie odzieżą. Włosy przeczesałam palcami mając nadzieję, że usunę z nich pozostałości po pająkach i już byłam gotowa.
-Już przebrany?
-Jasne. Możesz wyjść.
Wyszłam akurat w momencie, gdy bluza całkiem zakryła jego jędrny brzuch. Aż chciałoby się jęknąć z rozkoszy, ale o tym mogę pomyśleć później. Podeszłam do niego, aby odebrać brudy, ale on wykorzystał ten moment, by przyciągnąć mnie do siebie i zatopić dłonie w moich włosach, nakrywając w tym samym momencie moje usta swoimi. Jego cudowny smak odebrał moim zmysłom siłę, nic poza nim się nie liczyło. Staliśmy tak złączeni dopóki, dopóty starczyło nam tchu. Wtedy zakończyliśmy nas pocałunek i stykaliśmy się czołami, lecz naszą upojną chwilę przerwał mój ojciec wołający nas na dół. Złapałam bruneta za rękę i zeszliśmy do salonu, w którym mojej mamie wracały kolory. Zdążyłam jedynie zapytać:
-Co to krąg żywiołów?
-Nie wiem.
Nie powiem, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, sądziłam, że jeśli Dawid jest jakąś mistyczną postacią to będzie wiedział trochę więcej ode mnie. Przystanęliśmy w drzwiach i czekaliśmy na słowa taty. Rozpoczął on swój wywód cichym i monotonnym głosem, sama historia nadała temu barwy.
-Wiele wieków temu, gdy ludzie wierzyli w bożki, narodziła się pierwsza mistyczna siła w człowieku. Była to woda, dzięki której wszystko rośnie. Pomazaniec żywiołów, tak na niego wołali, ale nie bali się go. Sądzili, że to jeden z tych darów, które obiecali im bogowie. Sam żywiołak żył sobie aż do spokojnej starości w niewiedzy, polegającej na tym, iż otworzył on krąg żywiołów. Strumień popłynął, a gdy zamarł w pewnym miejscu, zmarł i ów pomazaniec. Później wyrosło drzewo. Narodziło się dziecko. Śliczna, ciemnowłosa dziewczynka. Nadszedł dzień szesnastych urodzin, a jej rodzina tylko czekała, by wydać ją za mąż. Urodziwa była, więc i kandydatów było wielu, aż do momentu, gdy na ich oczach nie wtopiła się w drzewo, a jej rodzina została przeklęta. Następnie zawiał wiatr, był to hultaj niemiłosierny. Ciemne oczy i blond włosy w wiecznym nieładzie odziedziczył po ojcu, po matce natomiast kocią zwinność. Kradł, co tylko mógł, ale nie dla siebie tylko dla siostry, ciężko chorej. Zmarła ona, a on nie miał już po co żyć, więc zabił się. Jego spalone, zmienione w proch ciało poniósł wiatr. W 1599r. zatliła się pochodnia. Nie miała szansy jednak całkiem zabłysnąć, albowiem samoistnie spaliła się w 1610r., kiedy to szukając domu z jej rąk posypały się iskry i spadły na siano w stodole. Kwintesencja narodziła się w sto lat później, a zmarła w 1715r., przez samoistne wywołanie płomieni...
-A zabiła się, ponieważ znaleziono ją, gdy w magiczny sposób krzew urósł, a ona przysięgła, że za trzysta lat się odrodzi, prawda?
-Tak, ale skąd to znasz?
-Ja jej to opowiedziałem. Wszyscy sądzili, że to ona jest Kwintesencją.
-Nie, ona jest jedynie pochodnią. Aczkolwiek śmierć pochodni wydaje mi się najbardziej smutna, bo nie mogła nawet całkiem zapłonąć, nie poznała życia, a zabiła się jedynie dzięki smutnemu przypadkowi.
Tu ojciec podszedł do mnie i złapał moją dłoń w swoją, po czym kciukiem zaczął kreślić kółka. Jego oczy zalśniły łzami, a mi coś stanęło w gardle. Oparta o Dawida nareszcie poczułam się jak w domu.
-Obiecaj, że nie pozwolisz się zabić z błahego powodu.
-Obiecuję, tato.
Tym smutnym przyrzeczeniem zakończyłam swoją wizytę w domu. Wychodząc z domu mojego dzieciństwa o mały włos, a potknęłabym się o świecę. Czas na wypróbowanie moich mocy.
-Ignis formis formula.
Świeca zapłonęła. Postawiłam ją na szafce i wyszłam raźno podążając za Dawidem, którego twarz wyrażała głębokie przygnębienie. Moja dłoń przestała parzyć, a więc esencja musiała połączyć mnie z żywiołem, którego skutków nie będę już musiała znosić. Zaczęłam się zastanawiać nad pewnymi słowami ojca, które padły podczas rozmowy. Krąg żywiołów. Cóż to może być? Czy to oznacza, że jeśli cały krąg się zamknie to pojawi się... Kwintesencja? O co w tym wszystkim chodzi? Spojrzałam w ciemne oczy Dawida, szukając w nim pocieszenia, które dość szybko odnalazłam, ukryte za kurtyną z przygnębienia i zastanowienia.
-Co cię smuci?
-Adam jest cięty na Mateusza... o Patrycję.
-Ale o co im poszło?
-Patrycja ma za niedługo Wstąpić. Wybrać jedną z dwóch natur i dostać człowieczeństwo, a nadal nie ma pewności kim chce zostać, Mateusz natomiast przeprowadził z nią rozmowę, w której pokazał jej same plusy anielstwa i minusy diabelstwa. Adam, chcąc czy nie chcąc, nie może wpłynąć na jej decyzję, bo od kilku tygodni jest na niego wkurzona, a on ma w sobie tyle męskiego honoru, że nie ukorzy się przed nią i nie przeprosi jej za nic.
-Jak sądzisz, która natura wygra?
-Naprawdę nie wiem - pustym wzrokiem plądrował okolicę w pobliżu.
-A co się stanie jeśli ona wybierze anielstwo?-Widziałam, że jest spięty całą sytuacją, więc złapałam go za rękę, jak niedawno mój ojciec mnie, i znaczyłam na niej kółka.
-Od razu zagości w jej duszy nienawiść do całej rasy Diabła, a więc będzie to początek walki między nami, i choć możesz w to nie uwierzyć, to Aniołowie walczą do śmierci. - No cóż, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, temat jednak zakończył się, gdy oddałam mu pocałunek i oddaliliśmy się do krainy wiecznej przyjemności. Uśmiech wykwitł mu na twarzy, a z ust padło pytanie:
-To jak... zaczynamy łowy?
-Jeśli będziesz ze mną, mogę pojechać nawet na koniec świata.
Staliśmy w świetle latarni, gdyż nasza wizyta w domu rodziców wypadła trochę dłużej niż się tego spodziewałam, i czekaliśmy na autobus, mający nas zawieźć do domu. Do naszego domu.
***
Zastanawiam się nad podzieleniem tego całego opowiadania na księgi. Może to i dobry pomysł. Kto jest za pisze w komentarzu :D Jak widzicie dziś dłużej, bo i więcej czasu w niego włożyłam. Podoba się to piszcie komentarze, nie ... to piszcie dwa :D
-Co to krąg żywiołów?
-Nie wiem.
Nie powiem, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, sądziłam, że jeśli Dawid jest jakąś mistyczną postacią to będzie wiedział trochę więcej ode mnie. Przystanęliśmy w drzwiach i czekaliśmy na słowa taty. Rozpoczął on swój wywód cichym i monotonnym głosem, sama historia nadała temu barwy.
-Wiele wieków temu, gdy ludzie wierzyli w bożki, narodziła się pierwsza mistyczna siła w człowieku. Była to woda, dzięki której wszystko rośnie. Pomazaniec żywiołów, tak na niego wołali, ale nie bali się go. Sądzili, że to jeden z tych darów, które obiecali im bogowie. Sam żywiołak żył sobie aż do spokojnej starości w niewiedzy, polegającej na tym, iż otworzył on krąg żywiołów. Strumień popłynął, a gdy zamarł w pewnym miejscu, zmarł i ów pomazaniec. Później wyrosło drzewo. Narodziło się dziecko. Śliczna, ciemnowłosa dziewczynka. Nadszedł dzień szesnastych urodzin, a jej rodzina tylko czekała, by wydać ją za mąż. Urodziwa była, więc i kandydatów było wielu, aż do momentu, gdy na ich oczach nie wtopiła się w drzewo, a jej rodzina została przeklęta. Następnie zawiał wiatr, był to hultaj niemiłosierny. Ciemne oczy i blond włosy w wiecznym nieładzie odziedziczył po ojcu, po matce natomiast kocią zwinność. Kradł, co tylko mógł, ale nie dla siebie tylko dla siostry, ciężko chorej. Zmarła ona, a on nie miał już po co żyć, więc zabił się. Jego spalone, zmienione w proch ciało poniósł wiatr. W 1599r. zatliła się pochodnia. Nie miała szansy jednak całkiem zabłysnąć, albowiem samoistnie spaliła się w 1610r., kiedy to szukając domu z jej rąk posypały się iskry i spadły na siano w stodole. Kwintesencja narodziła się w sto lat później, a zmarła w 1715r., przez samoistne wywołanie płomieni...
-A zabiła się, ponieważ znaleziono ją, gdy w magiczny sposób krzew urósł, a ona przysięgła, że za trzysta lat się odrodzi, prawda?
-Tak, ale skąd to znasz?
-Ja jej to opowiedziałem. Wszyscy sądzili, że to ona jest Kwintesencją.
-Nie, ona jest jedynie pochodnią. Aczkolwiek śmierć pochodni wydaje mi się najbardziej smutna, bo nie mogła nawet całkiem zapłonąć, nie poznała życia, a zabiła się jedynie dzięki smutnemu przypadkowi.
Tu ojciec podszedł do mnie i złapał moją dłoń w swoją, po czym kciukiem zaczął kreślić kółka. Jego oczy zalśniły łzami, a mi coś stanęło w gardle. Oparta o Dawida nareszcie poczułam się jak w domu.
-Obiecaj, że nie pozwolisz się zabić z błahego powodu.
-Obiecuję, tato.
Tym smutnym przyrzeczeniem zakończyłam swoją wizytę w domu. Wychodząc z domu mojego dzieciństwa o mały włos, a potknęłabym się o świecę. Czas na wypróbowanie moich mocy.
-Ignis formis formula.
Świeca zapłonęła. Postawiłam ją na szafce i wyszłam raźno podążając za Dawidem, którego twarz wyrażała głębokie przygnębienie. Moja dłoń przestała parzyć, a więc esencja musiała połączyć mnie z żywiołem, którego skutków nie będę już musiała znosić. Zaczęłam się zastanawiać nad pewnymi słowami ojca, które padły podczas rozmowy. Krąg żywiołów. Cóż to może być? Czy to oznacza, że jeśli cały krąg się zamknie to pojawi się... Kwintesencja? O co w tym wszystkim chodzi? Spojrzałam w ciemne oczy Dawida, szukając w nim pocieszenia, które dość szybko odnalazłam, ukryte za kurtyną z przygnębienia i zastanowienia.
-Co cię smuci?
-Adam jest cięty na Mateusza... o Patrycję.
-Ale o co im poszło?
-Patrycja ma za niedługo Wstąpić. Wybrać jedną z dwóch natur i dostać człowieczeństwo, a nadal nie ma pewności kim chce zostać, Mateusz natomiast przeprowadził z nią rozmowę, w której pokazał jej same plusy anielstwa i minusy diabelstwa. Adam, chcąc czy nie chcąc, nie może wpłynąć na jej decyzję, bo od kilku tygodni jest na niego wkurzona, a on ma w sobie tyle męskiego honoru, że nie ukorzy się przed nią i nie przeprosi jej za nic.
-Jak sądzisz, która natura wygra?
-Naprawdę nie wiem - pustym wzrokiem plądrował okolicę w pobliżu.
-A co się stanie jeśli ona wybierze anielstwo?-Widziałam, że jest spięty całą sytuacją, więc złapałam go za rękę, jak niedawno mój ojciec mnie, i znaczyłam na niej kółka.
-Od razu zagości w jej duszy nienawiść do całej rasy Diabła, a więc będzie to początek walki między nami, i choć możesz w to nie uwierzyć, to Aniołowie walczą do śmierci. - No cóż, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, temat jednak zakończył się, gdy oddałam mu pocałunek i oddaliliśmy się do krainy wiecznej przyjemności. Uśmiech wykwitł mu na twarzy, a z ust padło pytanie:
-To jak... zaczynamy łowy?
-Jeśli będziesz ze mną, mogę pojechać nawet na koniec świata.
Staliśmy w świetle latarni, gdyż nasza wizyta w domu rodziców wypadła trochę dłużej niż się tego spodziewałam, i czekaliśmy na autobus, mający nas zawieźć do domu. Do naszego domu.
***
Zastanawiam się nad podzieleniem tego całego opowiadania na księgi. Może to i dobry pomysł. Kto jest za pisze w komentarzu :D Jak widzicie dziś dłużej, bo i więcej czasu w niego włożyłam. Podoba się to piszcie komentarze, nie ... to piszcie dwa :D
Ale mnie rozbawiła ta scena, gdy matka zobaczyła męża, córkę i gościa w takim stanie ! ;p Ale do rzeczy - Anika Pochodnią ? To zapowiada ciekawe wydarzenia . W ogóle spokój jej ojca podczas rozmowy ( m.in. o pożarze ) i cała ojcowska miłość została świetnie przez Ciebie opisana ( np. "Obiecaj, że nie pozwolisz się zabić z błahego powodu" - kocham ten cytat ) . Nie mogę się doczekać wyjazdu, ale też decyzji Patrycji i . . . ogólnie wszystkiego ! ;D A co do podziału na Księgi - czemu nie ? Myślę, że to świetny pomysł . Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
No co? Brudni byli xd Takie tam na poczekaniu wymyśliłam :D Jej ojciec miał wiele czasu by nauczyć się opanowania :D Tak, ten cytat mi się udał, miło, że ktoś docenił xdd Podzielę na księgi będzie łatwiej :D
UsuńDziękuję i także pozdrawiam.
Zaczęłam czytać. Zaczęłam czytać wczoraj ale coś mi przerwało :/ Ale dziś już skończyłam i nic ani nikt mi w tym nie przeszkodzi.
OdpowiedzUsuńNo więc tak.
Nieznany pokój? Ciekawe skąd się wziął...sam się wybudował? Wątpie, ale skoro Anika nigdy nie widzia ojca po robocie...hmmm już sama nie wiem. Szkoda że było w nim tak brudno.
I Anika Pochodnią? Hmmmm. Bardzo fajny pomysł. I z tą esencją...kurcze, też tak chcę.
I ta historia...kurcze fajna sprawa.
Ten pożar to sprawka ojca?! No tego to się nie spodziewałam...
I jejejeje! Udało jej się zapalić świecę!
Biedny, przygnębiony Dawid...w sumie to nw co by było lepiej, żeby wybrała Patrycja.
I pocałunki...oni będą razem. "Do naszego domu" <3
Było trochę literówek, ale trobnych. Ale poza tym rozdział taki...tajemniczy, z dużą ilością fajnych i oryginalnych wątków. Bardzo mi się podoba <3
Czekam na nn
Maja :3
O kurde! Zupełnie zapomniałam o podziale na księgi. Dobry pomysł <3
UsuńPs. Dwa kom nie są dlatego, że mi się nie podoba. Rozdział jest zaje*isty! Tylko po prostu mój mózg się jeszcze dobrze nie rozgrzał
Zaczęłaś czytać wczoraj!? Uoou, ja to jak bym raz tu weszła to nawet czytać bym nie zaczęła, a ty jeszcze wróciłaś ? wow. Kwestia pokoju wyjaśni się w najbliższych rozdziałach, spokojnie ludziska :d Pochodnia itp. wpadłam na to podczas wycieczki rowerowej nad jeziorko :D Ojciec - evil poziom hard ! Będą razem, na pewno :D Będę musiała przejrzeć tekst w poszukiwaniu literówek. Lubię uczucie tajemniczości, chciałabym nagrać film na podstawie tego opowiadania :D
UsuńPozdrawiam :D
Długość rozdziału jak najbardziej mnie satysfakcjonuje, chociaż... Tak... nie skarżyłabym się, gdyby był jeszcze dłuższy :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że historia, którą opowiedział ojciec Aniki zaintrygowała mnie, mimo, że powoli się w niej gubiłam. Jednak jak na mnie trochę za dużo informacji. Poza tym magia, która coraz częściej wypełnia rozdziały jest według mnie czymś cudownym. Uwielbiam po prostu takie historie i jestem ciekawa dalszych przygód bohaterki! Tym bardziej, że ma ona u swojego boku takiego Dawida... Eh, chyba się trochę rozmarzyłam :)
Cóż mi teraz pozostaje? Chyba tylko czekać na więcej! W końcu rozdziały są coraz ciekawsze i ja coraz chętniej daje się im pochłonąć. Ten jest po prostu świetny! Pozdrawiam :)
Po myślniku w dialogach stawiamy spację; dialogi również poprzedzamy wcięciem w akapicie.
OdpowiedzUsuńFajny blog ale chyba 7 rozdziałów to trochę za mało na podział na księgi.
OdpowiedzUsuńJa też sądzę, że to zbyt mało jak na podział... Może poczekaj, aż będzie ich więcej :D ? A co do rozdziału to będziesz się śmiać, wkurzać, nie wiem co, ale... Znowu szybko sie czytało... To przez Ciebie ;p. Podoba m się ten fragment (widzę, że ktoś wyżej już se to cytował:)
OdpowiedzUsuń"Obiecaj, że nie pozwolisz się zabić z błahego powodu"
<3 Tak, że tego... Czekam na nn :D
Pozdrawiam ♥
U mnie nn - dangerous--love.blogspot.com
Po przeczytaniu, nie wiem od czego zacząć... Może napiszę o tym momencie nawoływania niewiadomej siły, połączenia się z nią i oznajmienia, że pierwsza pochodnia płonie. Ładnie to opisałaś, aż sobie wszystko dokładnie wyobraziłam. I później to poszukiwanie czarodziei... Swoją drogą dobierasz świetne rekwizyty - maska, świeca, tajemnicza siła, pochodnie. No bajka *.*
OdpowiedzUsuńBłędy? Nie wiem... Chyba jakieś powtórzenia były, ale każdemu się zdarza.
I jestem ZA KSIĘGAMI ;D
Najpierw nie miałam czasu, potem zapomniałam, a teraz już nie mam się czym wymigać xD zaczęłam czytać wczoraj, skończyłam przed chwilą.
OdpowiedzUsuńNie czaję o co chodzi z tymi żywiołami, ale może dlatego, że ja nigdy jakoś nie miałam głowy do fantastyki. Sama nigdy nie umiałam nic w tym gatunku napisać, bo wydawało mi się koszmarnie głupie i dziecinne, więc brawa dla Ciebie, że Ci to wychodzi xD
Jedyne co mi trochę nie pasuje i nigdy nie pasowało w fantastyce to polskie imiona. Sa takie... codzienne, niemagiczne. Ja bym coś wymyśliła, albo chociaż wybrała takie niepospolite, jak choćby ta Anika u Ciebie. Ale to już kwestia gustu, każdy wybiera takie jakie chce i już.
Ogólnie opowiadanie nawet mi się podoba, choć zazwyczaj nie zaglądam do amatorskiej fantastyki ;) Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam :)