niedziela, 22 września 2013

11. Demony.

Kiedyś białe ściany zdobiły teraz tłuste plamy i wykwity wilgoci. Leżałem tak już koło kilkunastu godzin, nie wiedziałem dosłownie ile, bo w okna wstawiono grube kawałki tektury zasłaniające słońce. Dziewczyna na łóżku obok napawała mnie strachem, gdy co kilkanaście minut wykrzywiała twarz w grymasie, albo nagle zaczynała się rzucać, wydając przy tym okropne jęki i stękanie. Zauważyłem, że trzęsą mi się ręce. Nie z zimna. Po prostu ze strachu. Bałem się tych ludzi, serce zaczynało mi bić tak, że omal nie wyrywało się z piersi, kiedy tylko usłyszałem kroki w korytarzu. Więcej paniki nie doświadczyłem w całym swoim dotychczasowym życiu, aniżeli w tej przerażającej i starej kamienicy. Już nie próbowałem uciekać, to na nic. Pentagram ma w sobie coś blokującego przejście na jego drugą stronę, jak raz wejdziesz, to już nie wyjdziesz. Jedynie demon znał sposób. Więcej jednak niż ten jeden jedyny raz, wtedy, nie widziałem. Kiedy tylko starałem się postawić nogę na drugiej stronie natychmiast atakowały mnie dźwięki. Okropne szepty i głośne krzyki kobiet, które musiały kiedyś zginąć bardzo okrutną śmiercią. Później dostaje się drgawek, w głowie się miesza, tak jakby wypełnić ją watą i polewać mlekiem w miodem, mdląco i niedobrze. Na końcu upadasz. Ścierasz kolana, przedzierasz dżinsy, aby na końcu uświadomić sobie ogrom gorąca jakie wżera ci się w skórę, potem w ciało i we wnętrzności. Wkrótce masz dość, już chcesz zacząć błagać, cofasz się, a ból mija. Postanowiłem nigdy więcej nie wychodzić. Nie jestem pewny, ba, nie wiem, co chcą z nami zrobić, ale wiem, że to coś strasznego i mogę się pożegnać z życiem. Mniejsza o to, że było podłe i nędzne, jednak było. Nie potrafię sobie wyobrazić, co będzie potem. Beze mnie. Kiedy dusza opuści udręczone ciało. Nie chcę na razie tego wiedzieć, na to przyjdzie pora. Ja chcę spełnić swoje marzenie, by zostać kimś, mieć piękną żonę, cudowne dzieci i słodkie wnuki. Chciałbym patrzeć, jak rosną. Dojrzewają. Przeżywają pierwsze klęski i wzloty. Jednakże los ma dla mnie chyba inny plan. Mam leżeć w opuszczonym skansenie, w piekielnym pentagramie i czekać na łaskę bądź niełaskę dwóch demonów, które niewiadomo z jakiej przyczyny przetrzymują tu rudowłosą i mnie.
                Słyszę szuranie krzeseł, przez zamknięte drzwi niewiele można podsłuchać, ale każda informacja się liczy. Dzieje się coś dziwnego, niby rozumiem co mówią, ale nie potrafię tego zapamiętać, przejąć się tym, czy nawet przyswoić. Jakby coś blokowało tok mojego myślenia. Nagle wejście otworzyło się i stanęło w nim dwoje demonów.
                -Miałeś rację, próbował.
                -Ty też, nie udało mu się.
                Ich rechot spowodował na mym ciele gęsią skórkę.  Spojrzeli na mnie swymi kocimi oczami. Źrenice mieli wąskie jak szparki, a w miejscu białka znajdowała się dziwna substancja w kolorze jaskrawej czerwieni. Ubrani byli nienagannie, czarne garnitury, białe koszule, jedyne, co do czego można było mieć zastrzeżenia, to zapach. Intensywny zapach siarki i dziwny słodko-mdlący zapach palonych migdałów i miodu. Pohamowałem odruch wymiotny zasłaniając usta ręką. Jeszcze głośniej się zaśmiali, a resztka tlenu została wypełniona ich zapachem. Musiałem wytrzymać, nie mogłem pokazać im mojej słabości. Kadzidło. Wymioty coraz bardziej stawały się jedynym wyjściem. Wanilia. Błagam was, przestańcie. Miód. Właśnie miałem zwymiotować, gdy obudziła się dziewczyna, a ich uwaga skupiła się na niej. Miałem chwilę, by odsapnąć i przygotować się na dalsze niespodzianki.
                -Anika, jak miło. Obudziłaś się… - znów koszmarny śmiech. Niech oni wreszcie przestaną.
                -Dawid, ja ci zaufałam, a ty mnie wykorzystałeś, ty podły zdrajco! A co się teraz stanie z Tomaszem?!
                -O nasz cel się nie martw, leży obok ciebie, jego żywioł jest na miejscu.
                Dziewczyna zwróciła przerażone spojrzenie na mnie i natychmiast się odwróciła. Skąd znała moje imię, o co chodzi z żywiołami? Czy oni wreszcie mi cokolwiek wytłumaczą? Poruszyłem się niecierpliwie na łóżku, założyłem jedną nogę na drugą i czekałem na to, co będzie dalej.
                -Kochanie – zwrócił się Dawid, czyli ten pachnący kadzidłem i migdałami oraz ten który po raz pierwszy pokazał mi się pod postacią demona. – Skarbie. Nie złość się, złość piękności szkodzi, a nie zaprzeczysz, że jesteś śliczna.
                -Oh, zamknął byś się. Wyjaśnij mi do jasnej cholery, co ja tu robię! I co robi tu on! Co?
                -Nie takim tonem słodziutka, dałem ci się poniewierać, a teraz moja kolej. Rozgniewałaś mnie, więc nie powiem ci nic. Żałuj. Teraz idziemy, musisz mi oddać przysługę za przegrany zakład. Aha. Tomek. Leż grzecznie i staraj się być cicho, Anika nie jest dobrą towarzyszką do rozmowy, szczególnie w obliczu tragedii rodzinnej, co nie?
                Dziewczyna wpatrywała się smutnymi oczami w sufit, jakby tam mogła znaleźć pocieszenie. Zastanawiałem się o jaką tragedię chodziło. Co takiego musiało się zdarzyć, że dziewczyna była bliska płaczu po zaledwie kilku słowach. Chciałem ją o to zapytać, lecz coś wiązało mi język. Nie mogłem wymówić słowa. „Staraj się być cicho” – innymi słowy, będziesz siedział i milczał, jak zaklęty. Dosłownie. Niech ich szlag. Dziewczyna zwróciła uwagę na moje dziwna manewry i powiedziała cicho, tak aby nie usłyszeli.
                -Nie szarp się, to ci nic nie da. Ze mną zrobili to samo, tylko wcześniej prawie dopuścili do mojej śmierci.
                Niezłe słowa pocieszenia. Nie ma to jak miły koniec dnia, który stwierdziłem wyglądając za plecy diabłów. Nędzne kreatury. Nie potrafią grać fair play. Aż człowiek marzy, by dobrać im się do skóry normalnym sposobem.  Nagle do naszych głów wdarł się cichuteńki szept, niczym szelest skrzydeł motyla.
                -Gdzie jesteście? Chcemy wam pomóc, ale demoniczne zaklęcia ochronne są prawie nie do przebicia. Mateusz jest ze mną. Nie martwcie się. Odpowiedzcie w głowach!
                Anika wyraźnie nie wiedziała gdzie jesteśmy, więc odpowiedzi udzieliłem ja. Opisałem budynek i miejsce jak najdokładniej, usłyszałem jeszcze podziękowania i kontakt się urwał. Kto to był? Głowiłem się kilka minut. Głos wyraźnie damski mówił coś o Mateuszu i o ratowaniu, ale czy to możliwe?
Nie myśl o tym.
Dlaczego?
Oni nas słyszą.
Czyli i tak wiedzą o nich, prawda?
Tak.
                Kazała mi o tym nie myśleć, podświadomie połączyłem głos w głowie z głosem Aniki, by nie wyjść przed samym sobą na chorego psychicznie. To o czym mam myśleć, o tej paskudnej, mokrej plamie na ścianie, czy może o linoleum, które warstwami odchodziło od podłogi na prawie całej jej powierzchni?  Może o tym, że metalowe łóżka, a na nich cienkie materace były tak niewygodne, że wolałbym spać na kamieniach? Nagle zachciało mi się przyjrzeć koleżance z celi. Rude włosy były poplątane i tłuste, rozrzucone po całej poduszce, tworzyły pewnego rodzaju wachlarz nad jej głową. Zielone oczy, tajemnicze, smutne, skupione i takie piękne skupione były na jednym punkcie w pokoju. Usta były wykrzywione, kąciki, jakby bezsilne, nie potrafiły wyprostować grymasu zawiedzenia, skierowane były ku dołowi. Nagle coś przeleciało przez jej twarz. Łza. Wyparowała. Co do…!
Jestem żywiołakiem ognia.  
                Jakby to coś tłumaczyło. Włada ogniem. Ale… zaraz. Ona czyta mi w myślach.
Nie zawsze, ale niektóre słowa, które „wypowiadasz”, podczas działania bardzo silnych emocji, potrafię coś podsłuchać. Sam widzisz, że po krótkim czasie strasznie zaczyna się tu nudzić.

O co chodzi z tymi żywiołami? Co ja mam z tym wspólnego?

Jesteś taki jak ja. Prawdopodobnie władasz jednym z trzech żywiołów, które pozostały po moim Połączeniu.

Woda, powietrze albo ziemia?
Tak.

Jak rozpoznać czym?

Co ostatnio „dotknąłeś”, a owo coś całkiem cię wypełniło, tak że poczułeś się nareszcie cały, tak jakby coś  znalazło swoje miejsce?

Powietrze.

Masz odpowiedź.
                Zacząłem się zastanawiać, cóż daje mi władza nad wiatrem. Mógłbym się na nim wznieść i wylecieć przez okno w pokoju naprzeciwko. Mógłbym… tyle rzeczy. Lecz wróćmy do rzeczywistości. Do takich czynów trzeba się przygotować, nauczyć się nim władać. To zajęłoby mi, lekko licząc oczywiście, koło kilku lat. Chciałbym cofnąć czas i wrócić do momentu powrotu do domu matki. Nie otworzyłbym tej szkatułki, nie poszedłbym za matką. Nie zrobiłbym wielu rzeczy. Ale nie warto zadręczać się tym całym co by było gdyby? , bo po co? Zmrużyłem oczy, kiedy fala światła obwieściła nadejście porywaczy.
                -Porozmawialiście sobie?
                Wyraźnie czekał na odpowiedź. Spojrzałem na niego jak na idiotę, on oddał. Spróbowałem wydać dźwięk, stanęło na zduszonym jęku. Udało się.
                -Pytam się! Porozmawialiście sobie z tymi zdrajcami? Myśleliście, że się nie dowiemy! Patrycja i Mateusz się z wami skontaktowali, tak?  A wy bardzo chętnie udzieliliście im informacji, prawda?
                -Musisz przyznać, Ritz to nie jest.
Złość  to jedno uczucie wypełniło całą jego twarz. Ciało zaczęło mu parować, z gorąca stało się czerwone, z głowy wyrosły mu rogi, nogawki dobrze skrojonego garnituru zaczęły się palić.
-Stary, wyluzuj.
Pojawił się drugi z mężczyzn. Ciszę, która nastąpiła po tych słowach przerwała seria cichych wybuchów. Na ramieniu Dawida pojawiła się alabastrowa ręka drugiego z demonów, wyraźnie kontrastując z ciemną karnacją drugiego.
-Mówiłem, że ta dwójka sprowadzi na nas kłopoty. Ciekawe, co zrobimy, jak będzie ich czworo.
-Nie dopuszczacie do siebie możliwości przegranej, co nie?
-My nie przegrywamy. Nigdy.
Zacząłem się bać.


Minęło kilkanaście minut, może więcej. Dawid był cały spocony, Adam też. Czekali na coś, tylko na co. Wzrok wędrował po zapleśniałej klitce, od czasu do czasu lądując na postaciach w drzwiach. Co by o nich nie powiedzieć, byli piekielnie przystojni.
-Nie zakochaj się tylko.
Nie miałem ochoty na gadkę, więc posłałem mu jadowite spojrzenie.
-Stary, chyba odpuścili. Ogarnijmy się. Zostawmy ich w spokoju.
-Pogięło cię? Żeby uknuli sobie jakiś plan? Czy wyglądam ci na aż takiego idiotę? – Wzrok drugiego, którego imię brzmiało Adam, mówiło samo z siebie, wyprowadzając Dawida z równowagi.
-Ah, czyli tak o mnie myślisz, ty podstępny psie. Może jeszcze trzymasz z nimi?! Wiesz, że są nam potrzebni. Nie lubię ich, ale potrzebuję, a to mówi samo przez się.
-Brachu, uspokój się. Nie ma co się wnerwiać, po prostu czasem ci odbija. Tak jak przed tym wypadkiem, po co prawie uśmierciłeś Patrycję, mogła okazać się potrzebna.
-Ona nie znaczy nic. To zwykłe ścierwo. Anielski pomiot. Niech tam zgnije.
Adam był na skraju wytrzymania. Wyglądało to tak, jakby demon zakochał się w tej dziewczynie. Demon i Anioł, niezły pomysł na książkę, ale na romans już nie za bardzo.
-Jesteś bardzo blisko prawdy, Żywiołaku.

-Nie nazywaj mnie tak, do jasnej cholery.  Nie jestem jakimś tam żywiołakiem, jestem człowiekiem, po waszemu to chyba śmiertelnikiem. – nerwy miałem jak postronki, denerwowało mnie dosłownie wszystko. Od myszy biegnącej po zniszczonej podłodze do nienagannego wyglądu tych dwóch gogusiów. Chciałem się stamtąd wydostać, a wtedy zawiał wiatr. Stało się to tak szybko, że nie wiedziałem nawet, co się dzieje. W jednej chwili wiatr wywiał pył z okręgu, po czym do sali wkroczyli Aniołowie. Wszyscy ubrani na biało zaatakowali demony. Jakaś piękna kobieta odziana w biel wzięła mnie w swe ramiona, a ja znalazłem się w Niebie. Naprawdę. 

4 komentarze:

  1. No to się porobiło. Mam nawet wrażenie, że Dawid ma jakieś rozdwojenie osobowości, bo po tym rozdziale to ja go zupełnie nie poznaje. Poza tym byłam pewna, że nie za szybko uda się Tomaszowi i Anice opuścić to "zatęchłe" miejsce, ale jak widać wystarczy mała zmiana w sytuacji i tak naprawdę wszystko się zupełnie zmienia. No cóż nie spodziewałam się pojawienia aniołów, ale nie powiem, abym była z tego powodu zła. W sumie jest wręcz przeciwnie, bo w końcu dzięki nim stracona pozycja bohaterów, okazała się wyjść na całkiem pozytywną. Hmmm... jestem ciekawa, co wydarzy się dalej! Wiem, wiem mówię to praktycznie zawsze, ale co ja na to poradzę? Trzeba nie zakańczać w takich momentach... Tak więc dużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow :) Zdziwiłam się, że już ich uratowali. Myślałam, że dłużej to potrwa. Bardzo ciekawie. Czekam na dalszą część :) Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,

      informuję, że na weryfikator.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.

      Zapraszam do czytania i pozdrawiam,
      Malcadicta

      PS. Strzeliłam kilka literówek w poprzednim komentarzu, dlatego ten jest drugi;) Późna pora;)

      Usuń