poniedziałek, 5 sierpnia 2013

8. Oszukani.

      Byliśmy już w pobliżu domu, gdy usłyszeliśmy odgłosy kłótni. Dwa męskie głosy przekrzykiwały się, ale ze strzępów jakie do nas dolatywały nie można było określić powodu sprzeczki. Wymieniłam z Dawidem porozumiewawcze spojrzenie i automatycznie, nie odzywając się pobiegliśmy w kierunku głosów. Z każdym krokiem słowa stawały się wyraźniejsze. Drzewa zamazywały się nam przed oczami, tworząc feerię barw. Słyszałam trzeszczenie gałęzi pod naszymi butami. Wreszcie znaleźliśmy się na polance, a zrozpaczona Patrycja rzuciła się mi w objęcia.
-Oni nie wiedzą, co robią. Ten tępy Maciej ich przeklął, bo mu w czymś przeszkodzili i oni tak od trzech godzin próbują się do siebie dorwać. 
-Pat...- miałam coś powiedzieć, ale dopiero teraz zauważyłam co ona miała na myśli. Adam i Mateusz... zachowywali się jak zakochani w sobie i próbowali się przytulić - a może nie tylko?- ale coś ich przed tym powstrzymywało. Jakaś niewidzialna ściana. Dziewczyna patrzyła wręcz błagalnie na Macieja, który był szczerze ubawiony całą sytuacją i okazywał to w dość dziwny sposób. Nie można było nazwać tego uśmiechem, jeden kącik ust miał delikatnie odgięty do góry, a drugi nadal zostawał w pozycji mówiącej "Jestem bogiem, uświadom to sobie". Podeszłam do niego, udając rozbawienie, a gdy byłam już przy nim przywołałam mój żywioł i zamachnęłam się nim na czarodzieja. 
-Masz to natychmiast przerwać.
-Zasłużyli.
-Mam to gdzieś, przestań.
-Za kilka godzin bariera puści, a zaklęcie miłosne... tu będzie trudniej. Im większa w nich nienawiść do siebie tym dłużej będzie trwało.
-Oni robią sobie krzywdę uderzając w tą całą "barierę", co to jest?
-Plazma. Za razem gorąca jak i zimna, dlatego ich ręce są tak pokaleczone. Z jednej strony ich ciało przykleja się do "szyby" z drugiej ich parzy.
-Jesteś okropny. 
-Nie, jestem tu aby cię zabić. 
-To masz problem, bo nie mam zamiaru dać się zabić. 
-A czy ja mówię, że chcę to robić? Najchętniej to porobiłbym na tobie testy, czemu jesteś ukierunkowana na jedynie jeden żywioł, czemu akurat ty, jakie masz DNA...
-Szalony naukowiec? 
-Można tak powiedzieć. 
-A czego się boisz?- musiałam o to zapytać, widząc, że nie zląkł się ognie buchającego z mojej dłoni.
-Niczego, jako naukowiec znam odtrutkę na każdą truciznę, wiem, co trzeba zrobić po oparzeniu, ale też po odmrożeniu, nikt nie wie tyle co ja. 
-A jeśli zamknę cię w ciemnym pustym pokoju, anty-magicznym, to też będziesz taki... arogancki?
-Jasne. Jako czarodziej mogę wszystko. No i taki pokój nie istnieje, wiele osób próbowało go wyczarować, ale potrafią to tylko Pierwszy Piekielny, no i oczywiście Pierwszy Boski, dlatego nikt nigdy nie próbował zniszczyć ich bezcielesnych istot.
-Tak więc wyzywam cię na pojedynek - słowa nie popłynęły z moich ust, ale z ust Dawida. Widać było, że przysłuchiwał się naszej rozmowie, ale widział, że lepiej się nie wtrącać, gdy malutka żyłka zaczyna pulsować mi na szyi. 
-Ty? Marna mieszanka potwora i człowieka? Chyba nie sądzisz, że mnie pokonasz.
-Czemu nie? - na twarzy demona pojawił się iście diabelski uśmiech, on miał coś w zanadrzu, a teraz wiedziałam o tym i ja i Maciej. Taka mina u nikogo nie wróżyła niczego dobrego. 
-Zgoda. - podali sobie ręce, a Patrycja odprowadziła mnie do miejsc za białą linią, która rozciągnęła się i uformowała duży prostokąt na ziemi, mający być polem do walki. 
-Teraz patrz - usłyszałam szept, a po chwili walka rozgorzała. 
-Vinimum aqua - pierwszy cios otrzymał Dawid, ale nie przejął się nim zbytnio.
-Agape terra in vinnimus hestia - dookoła czarodzieja pojawiły się kamienne ściany, które stanowiły dość dużą przeszkodę do pokonania, ponieważ nie ukazywał się zza nich dobre kilka minut. W tym czasie Dawid wymienił jeszcze kilka zaklęć, które zalały kamienny krąg, podpaliły go i zamknęły.
-Maxima aqua, inniva ignis.
Na końcu ukazali się oni. Ich postacie zaczęły krążyć nad nami niebezpiecznie zbliżając się do walczących. Gdy odezwał się pierwszy, ubrany w najbardziej postrzępioną szatę, jaką kiedykolwiek widziałam, musiałyśmy zatkać uszy. Jego piskliwy głos niósł się echem po polanie. Po raz pierwszy odkąd wróciliśmy Adam i Mateusz przestali próbować się do siebie dorwać i spojrzeli w niebo. 
-Macie przestać. Natychmiast.
-Tak jest, Semirze.
-Adam, Dawid. Pierwszy Piekielny was wzywa. Macie się tam znaleźć i to natychmiast. Teraz spostrzegł, że to nie Adam siedzi w kamiennej kopule, lecz wpatruje się z uwielbieniem w Anioła.
-Ohyda. Kalasz nasz ród. - wypowiedział pod nosem kilka słów, które brzmiały "finem belli tempore amor". Nagle bariera się rozpadła, a my wróciliśmy do normalności, bo jedyne z czym teraz wpatrywał się w Mateusza Adam i odwrotnie była nienawiść. 
-Au, moje ręce, co ten pokręcony człowieczek z nami zrobił?
-Rzucił zaklęcie miłosne i utworzył barierę miedzy wami. Tak po krótce.
-Niech ja go dopadnę...
-Na to będzie czas później - pisnął Semir, po czym razem z kompanami zniknął tak szybko jak się pojawił.
-Znów dostaniemy jakaś misję. Będziesz musiała zacząć poszukiwania bez nas, ale nie martw się, Pati z tobą zostanie. 
-A kiedy wrócicie? 
-Zależy od zadania, ale coś czuję, że to może trochę potrwać.
-Dobrze, ale skąd będziesz wiedział, gdzie jesteśmy? 
-Patrycja wyśle mi sygnał, potrafisz to prawda? - skierował to pytanie do jedynej dziewczyny poza mną w tym towarzystwie.
-Jasne. Nie martwcie się. Lećcie już, bo wiecie co grozi za nie wysłuchanie rozkazów.
-Żegnaj, Anika.
-Żegnaj, Dawidzie.
Chłopaki także zniknęli w podobny sposób, jak wcześniej diabelska spółka. Zostaliśmy na polanie we czwórkę, a każdy z nas zanurzył się we własnych myślach. Ja myślałam jedynie o poszukiwaniu kolejnych, podobnych do mnie ludzi, a Mateusz wziął sobie za punkt honoru wydostanie czarodzieja z klatki. Gdy mu się to udało zauważyliśmy, że kawałek jego twarzy się ... oberwał. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że miał na twarzy maskę. 
Zerwałam ją jednym, mocnym, szarpnięciem. Ukazała się podobna twarz, ale tę kalały dwie blizny ciągnące się od prawej skroni aż do policzka. 
-Jesteś Joachimem, prawda?
-Tak. 
-Cudownie - mruknęłam sarkastycznie.

***
Na moje polecenie pojechaliśmy do mojego starego domu, dowiedzieć się czy ojciec już się czegoś dowiedział o innych żywiołakach. Na razie jednak nie wiedzieliśmy nic. Zajęliśmy się, więc Joachimem, który stał się o wiele bardziej potulny niż wcześniej. 
-Nie możecie nikomu o mnie powiedzieć, to by mnie zrujnowało, oni chcą mnie zabić od kiedy dowiedzieli się, że zabiłem jednego z demonicznych, więc skryłem się za maską mojego zmarłego brata. 
-Nie powiemy, jeśli powiesz nam o kimkolwiek, kto w ostatnim czasie przejawiał jakiekolwiek magiczne zdolności. - przenikliwość ojca, który przyjechał zaraz po telefonie, była rzeczywiście wielka.
-Mógłbym wam powiedzieć, ale nie mam pewności, czy nie wydacie mnie zaraz tym postrzelonym zabójcom.
-Powiedział bym coś, ale się powstrzymam, lecz wiedz, że nam można ufać.
-Tobie wierzę, im nie.
Wskazał palcem na mnie i Patrycję, patrząc na nas wrogim wzrokiem. Szczególną nienawiść czuł do mnie, ale w sumie był jak Peter Pettigrew, z jednej strony odważny, ale gdy pokaże się mu sytuację bez wyjścia to usuwa się z kadru, by nie zostać poszkodowanym. Teraz, skulony na skórzanej kanapie, którą zakupili Adam i Patrycja, za moimi plecami, wyglądał jak bezbronne dziecko. Nie miałam dla niego litości. Okłamał, przez co zranił, Dawida. Chciał go zabić podczas pojedynku. Oszukał wszystkich. A teraz chce, żebyśmy okazali mu litość? Dobre sobie. Niestety, ojciec nie wiedział tego i przysiągł, że nie powie, a moment ten musiał mi umknąć. Teraz Joachim stawał się coraz większy, a ojciec tak jakby nagle postarzał się o dziesięć lat.
-Co tu się stało?
Patrycja, ze łzami w oczach, pokazała na oszusta i powiedziała dwa słowa, jednak nie znałam ich znaczenia.
-Incantatores transitum.
-Masz rację, to było to zaklęcie, a twój ojciec nie zdąży wam powiedzieć, gdzie macie szukać. Pożegnaj sięz tatusiem.
-Ty... bestio. Jesteś strasznym skurwielem. Jak mogłeś?
-Nie pozwolę, by ktoś taki jak wy przeszkodził mi w misji.
-Jeśli ta twoja misja jest tak samo psychiczna jak ty, to współczuję.
-Spokojnie, moją misją jest oczyszczenie świata z takich dziwadeł.
-Pasujesz do niej jak ulał.- miałam ochotę rzucić mu się do gardła, ale zauważyłam delikatny ruch ręki jaki wykonał Joachim.
-Ignis wolminis.
Gorąca kula przetopiła mi ubranie i trafiła w miejsce poniżej piersi. Zabolało. Nie miałam jednak zamiaru poddawać się tak łatwo, ja też już swoje umiałam.
-Ignis maxima... - uformowałam kulę w rękach, a pod nosem dodałam - wolminis.
Mina oszusta wyryła mi się w pamięci na długi czas. Usta wykrzywione, oczy puste, białka opanowane żyłki. Jego ciało upadło z łoskotem na podłogę. Zaczęło się palić żywym ogniem. Z przerażeniem patrzyłam na swoje dzieło, po chwili zauważając, że uczepiona jestem do ramienia Pati. Ona coś do mnie mówiła. Delikatny szept docierał powoli do mózgu, powodując otrzeźwienie.
-Twój ojciec, on umiera, idź do niego.
-On nie umrze. - moje słowa brzmiały jak marna próba roztlenia nadziei.
***
Od kilku godzin czatowałam przy łóżku taty. Drżał z zimna, by zaraz po chwili oblać się potem z gorąca. Nie mogłam pozwolić, aby umarł. Musiał żyć, by mi pomóc. Czemu Joachim pojawił się akurat w chwili, kiedy zaczęło się wszystko układać? Nienawidzę go. Nienawidzę tej całej magii. Nienawidzę tej całej sytuacji.
-Tato, tatusiu. Nie umieraj. Błagam cię. Zostań ze mną.
-Jamajka. Pierwsze zadanie to Jamajka, musisz odnaleźć chłopaka o imieniu Tomasz Zanak.
Usłyszałam ciche westchnienie, a później ręka mężczyzny opadła bezwładnie, moje serce straciło ostatnią część łączącą mnie z rodzicami. Tato odszedł.

~~
Rozdzialik na 3000 widzów. Dziękuję, że jesteście ze mną i za wszystkie komentarze pozostawione przez wasze osoby. Kocham was :D 


7 komentarzy:

  1. Hej!
    No, no rozdział jest niesamowity. Pokręcony, ale cudowny. Ciekawie układa ci się ta fabuła. Zaczynałam lubić Macieja... Joachima.... sama już kurde nie wiem. Joachim, tak? Czy on "kaputt"? No, bo tatuś odszedł, jeszcze tylko zwariowana mamusia i będzie do kompletu. A tak na serio szkoda tego gościa - miły był.
    Błędy były... chyba tak lub nie. Uznajmy, że nie. Ale... jest.
    Powiedział bym - powiedziałbym
    jeden, malutki błąd. Nic ważnego.
    Nie wiem czy czytałaś moje komentarze pod piątką i szóstką, a jak nie to informuję o nich :) Siódemkę czytałam tego samego dnia, co ósmy rozdział więc nie opłaca mi się pisać komentarza. Dobrze wiesz, że był równie dobry jak ten czy poprzednie. :)
    O boże, co za nieskładny komentarz, kompletnie bezsensu. Przepraszam bardzo.
    Czekam na ciąg dalszy, Brunette!
    Zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. W pewnym momencie nieco się zgubiłam... Zaczęło mi się plątać kto i co i w ogóle z jakiej to okazji. To było gdzieś przy tym jak Maciej/Joachim walczył z Dawidem.
    "Usłyszałam ciche westchnienie, a później ręka mężczyzny opadła bezwładnie, moje serce straciło ostatnią część łączącą mnie z rodzicami. Tato odszedł."
    - rozumiem, że chciałaś uniknąć powtórzeń, ale ten "mężczyzna" średnio mi tutaj pasuje, jest tak troszkę nienaturalnie. Narracja pierwszoosobowa, dziewczyna mówi o swoim ojcu i używa słowa "mężczyzna"? Nie bardzo. Ale to w gruncie rzeczy drobiazg ;) Czepiam się xD

    Ciekawa jestem dalszej części, zadań, które dziewczyna musi wykonać i czekam na kolejne rozdziały! ;]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powróciłam i wzięłam się za nadrabianie :) Rozdział świetny, naprawdę sporo się w nim dzieje i czasem miałam wrażenie, że akcja leci nawet zbyt szybko, ale nie miałam powodów, aby się nudzić, więc jest dobrze :) Przykro mi, że ojciec bohaterki zginął, ale jak widać błyskawicznie się za niego odpłaciła i w tej chwili czekają ją zadania... Wydaje mi się, że nie ma ona nawet czasu, aby opłakiwać śmierć swojego taty... W sumie zastanawia mnie ten Tomasz Zanak, którego ma odnaleźć i Jamajka :D Cóż czeka ją ciekawa wycieczka, której już nie mogę się doczekać! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę podpiszę się pod Arweną i fakt - rozdział był pokręcony i cudowny *.*
    JA CHCE NOWY ROZDZIAŁ!!!! JUŻ! TERAZ!
    Pozdrawiam ;**

    U mnie nn :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog :) Widzę, że zmieniłaś szablon na blogu.
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że komentowałam już rozdział, ale tak jeszcze dopiszę, bo dzisiaj znowu czytałam... Ta bariera jest okropna! o.o
    Pozdrawiam :)

    PS: Zachęcam do przeczytania i skomentowania rozdziału trzynastego c: .

    OdpowiedzUsuń